Papież uznał męczeństwo 10 elżbietanek zamordowanych w Polsce
Siostra M. Paschalis Jahn i jej dziewięć towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety zginęły w różnych miejscowościach na Śląsku w 1945 r. z rąk żołnierzy Armii Czerwonej, broniąc swojej czystości i życia powierzonych ich opiece osób. Papież Franciszek uznał dziś ich męczeństwo, zgadzając się tym samym na ich rychłą beatyfikację, która odbędzie się we Wrocławiu.
Siostra M. Paschalis Jahn i jej dziewięć towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety zginęły w różnych miejscowościach na Śląsku w 1945 r. z rąk żołnierzy Armii Czerwonej, broniąc swojej czystości i życia powierzonych ich opiece osób. Papież Franciszek uznał dziś ich męczeństwo, zgadzając się tym samym na ich rychłą beatyfikację, która odbędzie się we Wrocławiu.
W atmosferze ogólnego terroru i zastraszenia, siostry elżbietanki przeszły swoistą „Drogę Krzyżową”, naśladując cierpiącego Chrystusa. Do końca pozostały wierne swemu samarytańskiemu powołaniu i pełniły posługę miłosierdzia wobec chorych, osób starszych i osieroconych dzieci. Wiele z nich przed śmiercią było brutalnie torturowanych.
„Te dziesięć elżbietanek reprezentuje ponad sto sióstr zamordowanych w czasie II wojny światowej przez sowieckich żołnierzy” – mówi Radiu Watykańskiemu siostra Miriam Zając, postulatorka w procesie beatyfikacyjnym.
„Pamięć o naszych bohaterskich męczenniczkach przetrwała od 1945 roku, mimo że byłyśmy na ten temat zmuszone milczeć z powodu sytuacji politycznej. Dopiero po 76 latach udało nam się wyciągnąć z historii imiona tych bohaterskich sióstr i w konsekwencji rozpocząć ich proces beatyfikacyjny. Te skromne elżbietanki jawią się jako mężne biblijne niewiasty stawiające czoło tym, którzy z ogromną nienawiścią odnosili się do wszystkiego, co było z Boga, co wiązało się z Bogiem i wiarą. One stały się znakiem sprzeciwu, ale i znakiem nadziei dla przyszłych pokoleń. Ich heroiczna śmierć woła dziś o obronę wartości chrześcijańskich” – mówi papieskiej rozgłośni siostra Zając.
Postulatorka zauważa, że czasy, w których Bóg powołał siostry męczenniczki były wielkim sprawdzianem miłości bliźniego – w wymiarze heroicznym – wobec tych, którzy myśleli i działali inaczej niż one, dla których to, co święte i związane z Bogiem było powodem do ich unicestwienia. „Każda mroczna epoka uwidacznia się w Kościele ujawnianiem świętych. I dziś, gdy z jednej strony jesteśmy takim poranionym i pełnym kompleksów pokoleniem katolików, to z drugiej strony Pan Bóg dopuszcza wysyp świętych, a wśród nich dziesięć naszych męczenniczek” – mówi siostra Zając.
Pytana, co ich męczeństwo mówi współczesnemu światu powiedziała: „Myślę, że ich męczeństwo było owocem wierności ślubom zakonnym i charyzmatowi matek założycielek. Ta przelana krew to jest pozostawiony testament, który chcemy, by stał się fundamentem w umiłowaniu wartości moralnych, wartości chrześcijańskich; tych wartości, które dzisiaj są deptane i poniżane. Szczególnie ślub czystości”.
Brawo Czcigodne Siostry. To bardzo dobrze że prawda historyczna w końcu będzie świecić jasno dzięki beatyfikacji! POZDRAWIAM Z GDAŃSKA